7 pomysłów na ożywienie małżeństwa

 

 

 

 

Narzeczeni – mistrzowie twórczości

Wchodzę zziębnięta do domu. Byłam na randce z narzeczonym, więc szczególnie to uczucie zimna mi nie przeszkadza. Było cudnie! Sceneria ośnieżonych Mazur, a my tańczyliśmy w śniegu przy muzyce i świetle samochodu. Śmialiśmy się sami z siebie, bo potykaliśmy się, co chwilę. Z takim właśnie wspomnieniem, wchodzę do domu, w którym siedzą (już) trzy małżeństwa.

Rozmawiają podzieleni na dwie grupy, w której każda za głównego winowajcę różnych życiowych problemów obwiniała grupę przeciwną. Nalałam sobie soku i kiedy miałam już wychodzić jeden z mężów, powiedział tylko za mną: „Z wami też tak będzie. Teraz to patrzenie w oczy, a potem zobaczycie. Codzienność”. Uśmiechnęłam się i wyszłam.

Powzięłam sobie postanowienie, że moja codzienność, nawet jeśli będzie szara i monotonna, to dam jej trochę uroku. Zestawiałam sobie obraz mnie i Lubego z tymi małżeństwami, dumając co się dzieje takiego po ślubie, że ten miłosny czar ulatuje. Wtedy mnie olśniło.

Które z tych małżeństw spontanicznie tańczyło przy muzyce z samochodu pośrodku lasu? Które z nich śmiało się razem? „Do swojego małżeństwa dolejemy twórczości i zawsze będą nam błyszczeć oczy” – z tymi słowami biegającymi po głowie, zasnęłam.

A potem wzięliśmy ślub i… resztę już znacie. Chodzi mi oczywiście o to, że staramy się dolewać do codzienności nieco twórczości Czy zawsze nam to wychodzi? Nie. Pewnie, że nie. Czasami ze zmęczenia zasypiamy z dziećmi, czasami wspólne wypicie herbaty (w ciszy i spokoju) jest szczytem potrzeb na daną chwilę. Pomysłów i sposobów jest wiele. Poniżej pokazuję siedem tych, które wymagają niewielkiego nakładu sił.

Pomysł 1 – notes

Prowadź notes dobrych wspomnień – 94 % par, które pielęgnują dobre wspomnienia (nie wypaczają ich obrazu), są szczęśliwymi parami w przyszłości (wg badań Instytutu Gottmana). Taki notes to w przyszłości świetna pamiątka, ale także pomoc w uświadomieniu sobie, że dzieje się u Was wiele dobrego. W te trudniejsze dni w małżeństwie nie jest to takie oczywiste, prawda? Wtedy właśnie warto zajrzeć do takiego notesu.

Pomysł 2 – słoik

Załóż słoik wdzięczności – dla męża, dzieci, samej siebie – w ten sposób każdego dnia wrzucając karteczkę do słoika z krótkim podziękowaniem dla danej osoby, wyłuskujesz jedną pozytywną rzecz z codzienności. Szczęście to stan „teraz”, który można dostrzec.

Pomysł 3 – liścik

Liściki – pisz miłe słówka na karteczkach i zostawiaj w dziwnych, zaskakujących miejscach. Malutka praktyka, a ile daje radości!

Pomysł 4 – maile i smsy

Pisz maile i smsy – czasami jedno miłe słowo potrafi pozytywnie nastroić nas na cały dzień. Skoro wysyłamy mężowi listę zakupów, to czy nie możemy wysłać jednego smsa więcej z dobrym słowem? Pewnie wiesz, co Twój ukochany lubi i chce od Ciebie usłyszeć.

Pomysł 5 – list miłosny

Listy miłosne lub listy z podziękowaniem za konkretną rzecz – skorzystaj z poczty i wyślij list do swojej ukochanej osoby. Może być to list miłosny lub z podziękowaniem za określoną sferę Waszego życia – za ojcostwo męża, za sferę intymną, za jego pracę zawodową i dbanie o byt rodziny, za troskę o relacje z przyjaciółmi, za odwożenie dzieci do szkoły… Dodanie takiego „formalizmu” przez znaczek na kopercie doda ważności, ale też pokaże staranie.

Pomysł 6 – randka

Zaaranżuj „domową randkę” – nawet w zaciszu domu, kiedy dzieci pójdą spać. Może to być oglądanie filmu lub kolacja przy świecach.

Pomysł 7 – bon

Zrób bon na wypoczynek – dla siebie i dla żony/dla męża – możecie wykorzystać go razem lub oddzielnie. Nawet jeśli wykorzystacie go oddzielnie, Wasz odpoczynek da się odczuć w całym związku.

Ta lista nie powinna mieć końca. Pomysły, wszelkie „twórczości” nich będą dopasowane do Was, dające Wam wolność i radość. To przepis na sukces w doprawianiu małżeństwa twórczością.

Marlena Bessman-Paliwoda

Wreszcie wybaczyłam mężowi. Nie mogłam zrobić nic lepszego. Dla siebie — świadectwo

Chroniąc się przed zranieniem, budowałam mur wokół serca. Sama nie pozwalałam sobie na uzdrowienie.

Słowo „wybaczam ci” było jak haust świeżego powietrza.

Nie mogłam przestać płakać, gdy odtwarzałam w głowie bez końca wieczorne wydarzenia. Czułam się jak po zderzeniu z pociągiem towarowym. Mój mąż powiedział mi wszystko ze szczegółami, przeprosił za to, co zrobił i poprosił o przebaczenie. A ja nie mogłam mu wybaczyć. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekiwałby ode mnie wybaczenia tego, co mi zrobił – myślałam. Nikt.

 

Złość i rozgoryczenie

Czas mijał. Skupiłam się na codziennych obowiązkach, opiece nad dziećmi, płaceniu rachunków… Mój mąż i ja coraz bardziej oddalaliśmy się od siebie. Mimo że przepraszał za to, jak bardzo mnie zranił, ja dalej obwiniałam go za wiele innych spraw. Uzasadniałam to uczuciem złości, żalu i rozgoryczenia.

W tamtym czasie nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale chroniąc siebie przed zranieniem, budowałam w sobie więzienną twierdzę. Nie umiałam przebaczyć.

Pułapka bólu i cierpienia

Pewnego poranka, kiedy szykowałam się do pracy, zerknęłam w lustro. To, co zobaczyłam, jednocześnie wytrąciło mnie z równowagi i zaalarmowało. Wpatrując się w swoje odbicie, zobaczyłam rozgoryczoną, zmizerniałą kobietę, której twarz z trudem rozpoznałam.

Światło w moich oczach wyblakło, skóra była poszarzała i blada. Zamiast zmarszczek od śmiechu miałam głębokie bruzdy od płaczu. Nie podobało mi się to, co zobaczyłam, a jeszcze bardziej to, jak się czułam – znużona, nędzna, samotna.

W tym krótkim momencie w końcu zdałam sobie sprawę, że mur, który zbudowałam wokół swojego serca, nie pozwala na doświadczenie głębokiego uzdrowienia i miłości, których tak desperacko potrzebowałam. Nie mogłam iść naprzód. Czułam się, jakbym była w pułapce niekończącego się koszmaru bólu i cierpienia. Nadszedł czas, by to zmienić. Ale jak?

Przebaczenie to długi proces

Po wielu rozmowach, kłótniach i wylanych łzach, zdecydowaliśmy się z mężem poprosić o pomoc specjalistę. Dzięki temu w sposób dojrzały i pełny zaczęłam rozumieć czym jest (i czym nie jest) przebaczenie.

Przede wszystkim przebaczenie nie było jednorazowym wydarzeniem. To nie tak, że powiedziałabym mojemu mężowi, że mu wybaczyłam i – puf! – całe zranienie i zniszczenie w naszym związku magicznie by zniknęło.

Wręcz przeciwnie, jest to długotrwały proces. Jego pierwszym etapem było rozpoznanie, że zostałam zraniona. To stosunkowo łatwe – byłam przecież zraniona bardzo głęboko. Ale co dalej?

Przebaczenie mojemu mężowi nie oznaczało, że zaakceptowałam to, co zrobił. Nie znaczyło też, że stałam się dla niego popychadłem. Przebaczenie było podarunkiem, który zdecydowałam się ofiarować samej sobie.

Przebaczenie daje wolność

Nigdy nie zapomnę momentu, w którym zdecydowałam się przyjąć przeprosiny męża. Z pewnością była to niełatwa decyzja, a także intencjonalny akt mojej upartej dobrej woli. Nie doświadczyłam przy tym ciepłego uczucia szczęścia rozchodzącego się po żyłach. Ale potem poczułam, jakby ktoś otworzył okno i wpuścił trochę świeżego powietrza do mojego życia. Po wielu miesiącach stłoczenia w samotności i ciemnej więziennej celi poczułam w końcu, że mogę na nowo żyć, ruszać się i oddychać. Wybierając przebaczenie, wybrałam bycie uzdrowioną i wyzwoloną z łańcuchów, które trzymały mnie w niewoli.

Zawsze zachodziłam w głowę nad biblijnym fragmentem, w którym Jezus zapytany: „Ile razy mamy przebaczać, Panie? Siedem razy?”, odpowiada: „Nie siedem razy, ale siedemdziesiąt siedem”. Jednak kiedy zdecydowałam się przebaczyć mężowi, w końcu zrozumiałam te słowa.

 

 

 

W małżeństwie, bardziej niż w innych relacjach, których doświadczyłam, zdarzają się nieustannie okazje do przyjmowania i udzielania przebaczenia. Pamięć o tym, co zrobił mój mąż, czasem daje o sobie znać i wywołuje fale smutku, które znów zalewają we mnie poczucie pokoju. W takich momentach mam wybór: mogę znów zamknąć się w więzieniu, w którym tak długo byłam zniewolona, albo pozbyć się żalu, smutku i gniewu. I nabrać świeżego powietrza, które poczułam, gdy pierwszy raz powiedziałam „wybaczam ci”. Więc znowu, niezależnie od moich odczuć, wybieram przebaczenie i wolność. Siedemdziesiąt siedem razy. Znalazłam klucz.

Heather Anderson Renshaw | Lip 27, 2017

Uratowani przed rozwodem

 

Codziennie rozwodzi się blisko sto małżeństw. Ile udałoby się ocalić, gdyby nie tylko w wigilijny wieczór małżonkowie umieli do siebie przemówić ludzkim głosem?

Dzisiaj w Polsce rozpada się co drugie małżeństwo. Biznes na prowadzeniu spraw rozwodowych robią prawnicy. Powoli dołącza do nich przemysł rozrywkowy, chcąc uczynić rozwód już nie tyle mato przykrym, co naturalnym, a nawet przyjemnym przejściem do nowego etapu życia. W czasie organizowanych od czterech lat Targów Rozwodowych mediatorzy udzielają wskazówek, jak rozstać się w „godny, pokojowy” sposób. Firmy cateringowe organizują z tej okazji przyjęcia, a biura turystyczne pomagają zrelaksować się po rozstaniu, proponując wycieczki porozwodowe. Już pierwsza edycja targów przywitała klientów pokazem mody „Twój nowy początek” i „Pokochaj swoją nową teściową”.

Średnia małżeńskiego pożycia w przypadku par decydujących się na rozstanie to 14 lat – wynika z danych GUS-u. Ale nie ma reguł, rozwodzą się małżeństwa z 2-3-letnim stażem i te po kilkudziesięciu wspólnie przeżytych latach. Najstarsi rozwodnicy świata, Bertie i Jessie Woodsowie, rozeszli się w wieku 98 lat.

W Polsce w 2016 r. liczba rozwodów wyniosła prawie 60 tys. W ponad 2/3 przypadków powództwo wnosiły kobiety. Orzeczenie rozwodu z winy żony następuje jednak w niewiele ponad 3 proc: przypadków. Wina męża orzekana jest w 20 proc. rozwodów. Przeważnie – w ponad 70 proc. – sąd nie orzeka winy. W tym wypadku „zgodność” małżonków nie dziwi, bo mogą szybciej zamknąć sprawę, otrzymując przy tym zwrot połowy kosztów pozwu. Najczęściej jako przyczynę rozwodu małżonkowie deklarują niezgodność charakterów (1/3 wszystkich rozwodów), kolejne przyczyny to zdrada lub trwały związek uczuciowy z inną osobą (26 proc.) i alkoholizm (1/5 rozwodów).

– Różnice charakterów występują w przeważającej liczbie małżeństw – uważa Jerzy Grzybowski, lider Ruchu Spotkania Małżeńskie, autor licznych publikacji o tematyce małżeńskiej.

Jednak główną przyczyną rozpadu małżeństw – podkreśla – jest brak umiejętności komunikowania się, prowadzenia dialogu przez małżonków.

Podobnie ocenia Jacek Pulikowski, doradca od 30 lat pracujący z małżonkami. – W głównej mierze przyczyną rozwodu jest niedojrzałość. Słowo dane drugiej osobie już się nie liczy. Przykład z ostatnich dni: mężczyzna, który odszedł od rodziny do drugiej kobiety, na pytanie, co będzie z jego dorastającym synem, odpowiedział mi: „Miał facet pecha”. Dorośli zachowują się jak rozkapryszone dzieci, wchodzą w małżeństwo, aby spełniać swoje zachcianki. Stają się egoistami, a świat utwierdza ich w tym, że mają prawo do własnego szczęścia – mówi Pulikowski. – Ten problem jest dopiero wierzchołkiem góry lodowej, w ślad za nim idzie zazwyczaj konsumpcyjny styl życia. Małżonek staje się czasem kupowanym towarem. Wybieram go sobie, bo mi odpowiada, a kiedy później przestaje mi odpowiadać, to – bazując na emocjach – zmieniam go prawie jak samochód – dodaje Jerzy Grzybowski.

Wpływ na dialog w małżeństwie mają też przeżycia z przeszłości: dorastanie w rodzinie rozbitej czy w rodzinie z problemem alkoholowym. Często małżonkowie nie uświadamiają sobie, w jak dużym stopniu dziedziczą te trudności i jak one odbijają się na ich relacjach. Kolejna – przyczyna leżąca u podstaw małżeńskich kryzysów to niezdolność jednego z małżonków do opuszczenia rodzinnego domu. – Jedno z nich „ciągnie” w kierunku swoich rodziców, chcąc, żeby w jego małżeństwie było tak „jak u niego w domu”. Opinia rodziców staje się ważniejsza od własnego zdania. Sposoby zaspokajania potrzeby kochania i bycia kochanym, uznania, bezpieczeństwa w nowym związku są nieadekwatne do panujących w tamtej rodzinie – wyjaśnia Grzybowski.

I dodaje, że brak odejścia z domu rodzinnego i prawdziwego, a nie tylko formalnego założenia własnej, naprawdę autonomicznej rodziny, jest często przyczyną rozwodu.

– Inna przyczyna kryzysu to sytuacja, kiedy przychodzi – naturalny w małżeństwie – okres rozczarowań. Przestaje się widzieć drugą osobę przez różowe okulary, zmniejsza się często intensywność przeżywania zakochania czy fascynacji. Pojawiają się także uczucia trudne. Małżonkowie błędnie uznają wtedy, że skończyła się miłość. Szukają – jak określa GUS w badaniach statystycznych – „trwałego związku uczuciowego z inną osobą”. Tymczasem miłość to nie tylko uczucia – podkreśla Grzybowski.

Powodem rozwodu może być także chorobliwe podejście do pracy albo problemy z wychowaniem dzieci. Honorata Trzaskalska, kierownik Centrum Psychoterapii Rodzin w Radomiu, ma wiele obserwacji. – Trafia do nas bardzo dużo małżeństw dobrze sytuowanych, w których obydwoje małżonkowie są bardzo aktywni zawodowo. Nie mają czasu na kontakt ze sobą, a najdłuższe ich rozmowy to zwykle te telefoniczne, odbywające się w podróży między pracą a domem. Inna grupa małżonków w kryzysie to ci przychodzący z dzieckiem z problemami. Jak się okazuje, głębokie problemy dziecka, na przykład niechęć do chodzenia do szkoły, opuszczanie zajęć, złe stopnie – to skutek kryzysu między rodzicami. A małżonkom wydawało się, że dziecko nie jest świadome, co się. między nimi dzieje – mówi Trzaskalska.

MÓWISZ I MASZ

Wystarczą trzy miesiące, aby się rozwieść: od złożenia pozwu w sądzie okręgowym do zakończenia sprawy rozwodowej. – Sprawy toczą się tak szybko, że często sami małżonkowie nie mogą uwierzyć, że to już koniec – mówi Antoni Szymański, socjolog, senator zajmujący się polityką rodzinną. Kilka lat temu rozprawę rozwodową poprzedzało posiedzenie pojednawcze. Dawało to czas na ponowne przemyślenie decyzji i wiele par wycofywało pozwy o rozwód. Niestety, z posiedzeń tych zrezygnowano, a mediacje, które miały je zastąpić, nie spełniają tej funkcji, ponieważ są rzadko stosowane.

Osoby pracujące z małżonkami rozwiedzionymi potwierdzają, że gdyby zdecydowani już na rozwód w porę otrzymali pomoc, wiele małżeństw udałoby się uratować. – Trzy na pięć rozwiedzionych par żałuje decyzji o rozwodzie – mówi ks. Marek Kraszewski, znany z pomocy małżeństwom w kryzysie.

W ramach Ruchu Spotkań Małżeńskich prowadzona jest grupa par rozwiedzionych, żyjących w powtórnych związkach niesakramentalnych. – Kiedy w tej kilkunastoosobowej grupie zapytałem ludzi, co chcieliby przekazać parom znajdującym się w sytuacji przed rozwodem, prawie wszyscy stwierdzili: nie dopuścić do rozwodu, troszczyć się o pierwsze małżeństwo – mówi Jerzy Grzybowski. – Nie tylko doświadczenia pracy w tej grupie, ale też liczne listy, które otrzymuję od małżonków rozwiedzionych, potwierdzają tę regułę. Część z nich twierdzi, że żałują decyzji, choć często nie chcą przyznać się do tego nawet przed sobą samym. Będąc w powtórnym związku piszą, że gdyby w przeszłości posiadali taką wiedzę, jak obecnie, postąpiliby inaczej. Rozwód jest wydarzeniem, po którym następuje spadek emocji, nabranie dystansu i czasem chęć szukania kontaktu ze współmałżonkiem. Znam małżeństwa, które po rozwodzie wróciły do siebie – dodaje Grzybowski.

Do decyzji o rozwodzie pośrednio zachęca państwo, dając rozwiedzionym przywileje, o których mogą tylko pomarzyć małżonkowie w pełnych rodzinach. – Wzrost rozwodów nastąpił wówczas, gdy wprowadzono świadczenie: 170 zł na dziecko dla osób samotnie wychowujących dzieci, a więc trzykrotność zasiłku rodzinnego. Wiele osób, które były w trudnej sytuacji materialnej, decydowało wtedy się na rozwód lub seperację. Takie sytuacje miały miejsce zwłaszcza w regionach wschodniej Polski, gdzie odnotowuje się wysokie wskaźniki bezrobocia – mówi Antoni Szymański. – Z tej formy pomocy zrezygnowano, ale utrwaliło się przekonanie, że bycie samotnym w niektórych sprawach ułatwia życie.

– Rozwiedzeni mogą rozliczać podatki wspólnie z dziećmi, czego nie mogą zrobić małżonkowie wspólnie wychowujący dzieci. Samotni mają pierwszeństwo w przyjmowaniu dziecka do przedszkola – zauważa Szymański. Zaznacza jednocześnie, że w najtrudniejszej sytuacji ekonomicznej w Polsce nie są rodziny samotnie wychowujące dzieci, ale rodziny wielodzietne. Podkreśla też, że samotne wychowywanie dziecka to bardzo zły model, skutkujący m.in.: gorszymi wynikami w edukacji, wzrostem przestępczości i chorobami depresyjnymi.

ZIELONE ŚWIATŁO

Jakie sygnały powinny być dla małżonków czerwoną lampką informującą o zagrożeniu rozwodem? – Na początek wzrastająca obojętność na siebie nawzajem, powtarzające się „ciche dni” lub nasilenie awantur. Potem późne powroty z pracy, a nawet znikanie z domu, ukrywanie się z rozmowami przez telefon, popijanie alkoholu i wiele innych zjawisk. Nie czekałbym jednak na takie oznaki – mówi Jerzy Grzybowski. – Warto, by w małżeństwie zawsze było zielone światło, warto pielęgnować miłość, przyglądać się własnym uczuciom, mieć coraz większą świadomość własnego sposobu reagowania w różnych sytuacjach. Starać się coraz bardziej rozumieć, co przeżywa, co mówi współmałżonek, nie oceniać go, starać się nie wykorzystywać jego słabości, nie prowokować trudnych uczuć, być wyrozumiałym na pojawiające się „skoki” emocji – one nie oznaczają, że przestaliśmy się kochać, ale że przeżywamy trudną sytuację, która minie, a która jest dla nas obojga zadaniem.

– Kiedy żyjemy w pośpiechu, kiedy jesteśmy zmęczeni – mówi lider Spotkań Małżeńskich – zmniejsza się nasza odporność na drobne nieporozumienia. Warto o tym pamiętać. Zwykła nauka dialogu może być czasem nieskuteczna, trzeba szukać wtedy pomocy terapeutycznej. Jacek Pulikowski przypomina o podstawowych błędach w relacjach małżeńskich, które mogą doprowadzać do kryzysów, a w ich efekcie do rozstań. – Ludzie wchodząc w małżeństwo nieustannie wypominają sobie, że się od siebie różnią, zamiast cieszyć się tą odmiennością, która jest ich bogactwem. Żona wypomina mężowi, że nie potrafi tak samo jak ona przeżywać wydarzeń radosnych. Oboje nie dbają o wzajemne uczucia, o to, żeby im było ze sobą dobrze. Ranią się nieustannie. Mężowie przestają zabiegać o żony, przynosić kwiaty. Podobne błędy popełniają żony: przestają doceniać swoich mężów. Która z pań mówi: „Co ja bym bez ciebie zrobiła”? Niedoceniani małżonkowie szukają uznania na zewnątrz, co kończy się dla małżeństwa tragicznie – mówi Pulikowski.

Takim sytuacjom trzeba natychmiast zaradzać. – Kiedy psują się uczucia, najlepszą metodą jest troska o nie. Jedna ze stron powinna przerwać ten krąg sprawiania sobie przykrości. Przestać reagować na zaczepki słowne, zacząć okazywać szacunek, miłość – nawet jeśli początkowo jedna ze stron tego nie zauważy, po pewnym czasie może zacząć odpowiadać tak samo. Ważne jest wspólne świętowanie rocznic, wychodzenie do kina, do teatru, wspólne spędzanie wakacji – przekonuje Jacek Pulikowski. – Znam małżeństwo, które odkąd się pobrało, przez 50 lat, każdego 13. dnia miesiąca na pamiątkę ślubu urządza uroczystą kolację.

Co jednak zrobić, kiedy jedno z małżonków pracuje nad związkiem, a druga strona zaczyna odchodzić? – Poddawanie jej naciskom, żeby się zmieniła, przynosi zazwyczaj odwrotny efekt. Zmienić się mogę tylko ja sam – zauważa Jerzy Grzybowski. – Kiedy w związku pojawia się trzecia osoba, nie można całej winy przenosić na współmałżonka. Osoba zdradzana także nie dbała o relacje w małżeństwie, a może nawet swoim zachowaniem doprowadziła do tego, że współmałżonek „nie wytrzymał” i kogoś sobie poszukał. Nie usprawiedliwiam go, ale chcę podkreślić, że przyczyna zdrady leży najczęściej po obu stronach. Brak kontroli nad własnymi emocjami powoduje, że osobę zakochaną w kimś trzecim ogarnia tzw. amok. Nie działają już wtedy żadne argumenty, nawet ten o nierozerwalności małżeństwa, choć taki współmałżonek uważa się osobą wierzącą. Z ludzkiego punktu widzenia jest już wtedy za późno na ratowanie małżeństwa, ale cuda się zdarzają – mówi Grzybowski.

RECEPTA NA TRWAŁOŚĆ

Małżeństwo trzeba stale pielęgnować, by jak najrzadziej dochodziło do konfliktów. Potrzebne jest pogłębianie świadomości, że pomoc jest potrzebna i że nie wolno czekać na kryzys. – Konflikty i kryzysy są w małżeństwie zjawiskiem normalnym. Nie da się ich całkowicie uniknąć. Chodzi jednak o to, by stały się szansą rozwoju i odnowy małżeństwa. Warto się do tego przygotować. Kiedy proponuję małżeństwom wyjazdy na weekend rekolekcyjny Spotkań Małżeńskich, słyszę czasem: „Nam to jest niepotrzebne, jesteśmy dobrym małżeństwem”. Ale taki wyjazd nie jest tylko pomocą dla małżeństw, które aktualnie przeżywają kryzys, ale jest szansą przygotowania się na ewentualne trudności w dialogu w przyszłości – podkreśla Jerzy Grzybowski.

Naukowcy próbują badać, co sprzyja, a co szkodzi trwałości małżeństwa. Anglicy z London School of Economics and Political Science dowodzą, że pomoc mężczyzny w pracach domowych, opiece nad dziećmi i zakupach nie tylko cementuje związek małżeński, ale zmniejsza dwukrotnie ryzyko rozwodu. Inne badania, amerykańskich z kolei uczonych, potwierdzają, że rzadziej rozwodzą się ludzie głęboko wierzący i małżonkowie, którzy razem się modlą.

Duszpasterze pracujący z małżeństwami chrześcijańskimi podkreślają wagę wartości chrześcijańskich: życie chrześcijańskie małżonków, korzystanie z wspólnej modlitwy małżonków i czytania Słowa Bożego. –  Małżeństwo to łaska, która przejawia się tym, że mamy siłę trwania przy małżonku, chociaż pewnie każde miałoby ochotę pójść w swoją stronę – wyjaśnia ks. Marek Kruszewski. – Potrzeba więce jchrześcijan, którzy by pracowali z małżeństwami – podsumowuje.

Bez oferty pomocy z zewnątrz liczba małżeństw zagrożonych rozwodem będzie wzrastać.  Terapeuci są zgodni: brakuje ośrodków pomocy rodzinie.

– Około 300 małżeństw czeka u nas na terapię, a tymczasem każdy miesiąc bez pomocy to zagrożenie rozstaniem – mówi Honorata Trzaskalska z Centrum Pomocy w Radomiu. Nie każde duże miasto może poszczycić się tego rodzaju placówką. W ciągu prawie trzech lat działalności pomoc zyskało 280 rodzin. Placówka działa przy Fundacji Diecezji Radomskiej „Dać sercom nadzieję”, utworzonej przez byłego ordynariusza radomskiego bp. Zygmunta Zimowskiego. W dużych czy w małych miastach, dostępność ośrodków doradczych czy terapeutycznych jest dość słaba. Odrębnym tematem jest ich jakość.

– W jednym z ośrodków moja znajoma otrzymała poradę od psychologa: „Różnica charakterów, proszę dać sobie spokój z ratowaniem małżeństwa” – mówi pani Lidia. Najlepiej więc korzystać z pomocy sprawdzonych, poleconych fachowców. Lukę zaczynają wypełniać kursy komunikacji, dialogu małżeńskiego, rozwiązywania małżeńskich problemów organizowane przez stowarzyszenia chrześcijańskie czy grupy działające przy wspólnotach i kościołach. Jacek Pulikowski w ciągu roku odbywa 100 spotkań weekendowych, na które jako prowadzący zapraszany jest w różne regiony Polski. – Na ostatnie, zatytułowane „Remont małżeński”, przyszło 400 małżeństw – mówi doradca.

Organizowane raz w miesiącu warsztaty Mistrzowskiej Akademii Miłości na warszawskich Bielanach ściągają setki par. Dużym zainteresowaniem małżeństw cieszy się inicjatywa Kościoła Domowego Diecezji Warszawsko-Praskiej, który zaskakuje kolejnymi propozycjami warsztatów. Kolejnym – po bardzo udanej „Samochodowej randce” – jest „Ognioodporny kurs przeciwpożarowy”.

Niestety, nie ma systemowych rozwiązań pomocy rodzinie. – W debacie publicznej problematyka rozwodów i ich społecznych oraz psychologicznych konsekwencji jest pomijana i lekceważona – zauważa Antoni Szymański. Ostatnio Członkowie Zespołu ds. Rodziny Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Polski w liście otwartym do posłów podkreślali konieczność upowszechnienia mediacji w procesach rozwodowych oraz konieczność rozszerzenia sieci poradni małżeńskich i rodzinnych. Czy trwałość małżeństwa stanie się wartością społeczną? Czy postulaty z listu będą tylko niespełnionymi przedświątecznymi życzeniami?

Wierność to cecha osób najmądrzejszych

  

Wierność, miłość i szczęście. Wydawać by się mogło, że wiemy o nich już wszystko. Okazuje się jednak, że niekoniecznie. Rudolfo Llinás to kolumbijski neuronaukowiec, który większość swojego życia poświęcił na badanie ludzkiego mózgu. Kierował programem NEUROLAB NASA.

Obecnie jest rektorem wydziału neuronanauk i psychologii na Uniwersytecie w Nowym Jorku. Jakiś czas temu udzielił wywiadu, w którym zaskoczył swoich słuchaczy mapą myśli, w której zmienił powszechny pogląd właśnie na wierność, miłość oraz szczęście.

Jego badania dowodzą z punktu widzenia neurologicznego prawdziwości tego, co wielu ludzi już od dawna przyjmowało za pewnik kierując się zdrowym rozsądkiem, doświadczeniem i obserwacją innych osób.

Otóż zdaniem naukowca mózg ludzki jest zamkniętym układem, który jest jedynie „perforowany” przez uczucia. Wskazuje on, że przypomina to nieco pracę komputera, z tą różnicą, że mózg wykazuje się wielką plastycznością i elastycznością oraz kreatywnością: zmienia się, odżywia i rozwija.

„Wierność jest wysiłkiem szlachetnej duszy dążącej do dorównania drugiej duszy, większej niż ona”.

-Goethe-

Według jego rozległych i dogłębnych badań nad działaniem ludzkiego mózgu, nasza struktura intelektualna opiera się na tej emocjonalnej. Najpierw bowiem pojawia się emocja, a później rozsądek. Opinie na temat otaczającego nas świata formujemy nie na rozumowaniu, lecz na tym, co czujemy.

Miłość ma w tym niezwykle ważne miejsce, a wierność – jak się okazuje – jest cechą osób najinteligentniejszych, jak twierdzi Rudolfo Llinás.

Wierność a inteligencja

Rudolfo Llinás wskazuje, że obszar mózgu odpowiedzialny za emocje to jedna z najstarszych jego części. Rozwinęła się jako jedna z pierwszych. Zdaniem naukowca, „to w łotrowskim mózgu istot takich jak gady nie ma nic innego, jak czyste wzorce działania. Dlatego podchodzą lub odchodzą, gdy chcą jeść, atakują, gdy chcą się bronić i kopulują,  gdy chcą się rozmnożyć”.

Miłość ma swoje korzenie w tym samym obszarze mózgu. Obejmuje ona jednak odmienne funkcje fizjologiczne. Miłość zdaniem Llinás’a jest jak coś słodkiego. Kto jest zakochany, zmienia się w łasucha. Chce więcej i więcej miłości od kogoś, kogo kocha. Jak dodaje naukowiec, „z nadmiaru miłości jeszcze nikt nie umarł”.

Miłość, zdaniem badacza, z punktu widzenia fizjologicznego nie jest jak ćwiczenia fizyczne, lecz jak taniec.

Opisując tak znaną i osławioną „miłość wieczną” mówi:Jest on domeną ludzi mądrych. Ludzi, którzy wytwarzają i dbają o stałe wzorce postępowania. Widzą partnera jako przedłużenie siebie, odpowiedzialnie dbają i są zadbani. Wiedzą, że nie będzie w tym związku ciosu w plecy”.

Wierność pozwala nam nie marnować niepotrzebnie naszej energii emocjonalnej i intelektualnej. Im bardziej inteligentna jest istota ludzka, tym większe kwestie społeczne stają się centrum jej zainteresowania.

Zajęta problemami ludzkości, odsuwa na bok małe zawirowania i sytuacje, które wprowadzają brak stabilności w jej życie. Pozwala jej to skupić się na bardziej złożonych czynnościach. Dlatego też Llinás podsumowuje, że wieczna miłość to nieskończony taniec neuronów dwojga mądrych ludzi.

Badania nad inteligencją i wiernością

Rodolfo Llinás nie jest jedynym badaczem, który wspominał o związku między inteligencją a wiernością. Badania prowadzone przez doktora Satoshi Kanazawa, specjalistę w psychologii ewolucyjnej, doprowadziły do podobnych wniosków.

W jego badaniach wykazano, że mężczyźni o wyższym ilorazie inteligencji (powyżej 106) znacznie bardziej cenią sobie wierność swojej partnerki. W przypadku kobiet sprawa ma się inaczej: wszystkie one cenią wierność u swojego partnera i nie ma to żadnego związku z ich ilorazem inteligencji.

Wspomniane badania dowiodły, że monogamia stanowi wyższy poziom ewolucji ludzkiej. Początkowo istoty ludzkie były ściśle przywiązane do instynktownych zachowań typowych dla ssaków. Skłaniało to człowieka do poligamii.

Ale zarówno w historii ludzkości jak i w życiu każdego mężczyzny monogamia zdaje się być wyższym poziomem rozwoju. Szczerze mówiąc, niewierność wymaga całego mnóstwa czasu wolnego i sporej gotowości emocjonalnej, by znosić konflikty i napięte sytuacje.

Gdy większa część naszego czasu jest zajęta, znacznie trudniej jest zużyć sporą jego część na intrygi i strategie powiązane z niewiernością. Bywa, że brakuje nam również energii emocjonalnej na to, by płacić wysoką cenę za działanie w ukryciu, unikając bycia przyłapanym na dwulicowości. Bycie fałszywym zwyczajnie męczy.

Okazuje się, że ustanowienie trwałego związku i umacnianie go jest wyjściem znacznie mądrzejszym, niż przeskakiwanie od partnera do partnera. Monogamia może być źródłem wielkiego szczęścia i prawdziwej satysfakcji. Nie jest ona żadnym poświęceniem.

 

 

 

 

 

 

 

Jak wszystko, co w świecie ludzi prezentuje jakąś wartość, wymaga wysiłków. Daje nam jednak znacznie więcej. Jeżeli bowiem życie człowieka skupia się na wielkich sprawach, partner lub partnerka – wierny towarzysz w podróży to nieoceniony skarb.

I na odwrót – jeśli życie skupia się na tym, co powierzchowne, stabilny zw

 

iązek i wierność utrudniają kultywowanie błahostek i powierzchowność.

 

Zdrada to jeszcze nie koniec małżeństwa

Kiedy pracowałam w poradni rodzinnej, często się zastanawiałam, jak pomóc małżeństwom w sytuacji zdrady. Zawsze sądziłam, że to najboleśniejsza rana dla związku. Nigdy nie przypuszczałam, że mnie dotknie taki cios. Pewnego dnia, po 18 latach małżeństwa, mąż oświadczył, że odchodzi do innej kobiety. W jednym momencie wszystko runęło. O nic podobnego nawet go nie podejrzewałam. Zachowałam na tyle trzeźwy umysł, że od razu sprzeciwiłam się jego odejściu. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy, to stwierdzenie:

„Ja ciebie nie wydam na potępienie”.

Pan Bóg dał mi siłę, bym się nie poddała. Mąż był przekonany, że wyrzucę go z domu. Był zaskoczony moją postawą. Wiedziałam, że drogą małżeństwa jest wzajemne uświęcanie się. Uznałam, że to na mnie spoczywa odpowiedzialność za zbawienie współmałżonka, dlatego postanowiłam tak łatwo się nie poddawać…

…czytaj dalej

 

 

 

 

 

 

 

1. „Weź pod uwagę, że wielka miłość i wielkie osiągnięcia niosą ze sobą wielkie ryzyko”.

Otwierając serce na drugiego człowieka, możemy otrzymać w zamian ból i cierpienie. Podejmując wyzwanie, narażamy się na porażkę. Każda decyzja w naszym życiu powoduje pojawienie się opcji cierpienia. Czy jednak warto nie podejmować ryzyka? Myślę, że lepiej narazić się na cierpienie, niż zamknąć w czterech ścianach swojego wewnętrznego świata i odgrodzić od ludzi.

2. „Kiedy przegrywasz, nie przerywaj lekcji”.

Ponoszenie porażki nie oznacza od razu przegranej. Czasami, żeby nauczyć się czegoś wartościowego trzeba przyjąć do swego serca niepowodzenie. Z niego płynie lekcja równie wartościowa, jak z sukcesu. Zdarza się nawet – o wiele częściej niż moglibyśmy przypuszczać – że sukces jest mniej sprawnym nauczycielem niż porażka.

3. „Podążaj za trzema rzeczami: szacunkiem dla innych ludzi, szacunkiem dla siebie oraz odpowiedzialnością za wszystkie swoje czyny”.

Żyjemy wśród ludzi. To oznacza, że są oni częścią naszego istnienia. Człowiek, który nie szanuje innych naraża się na samotność. Jego duch nie może prawidłowo wzrastać. Człowiek, który nie szanuje siebie, nie będzie w stanie nauczyć się szacunku wobec innych. Kiedy zrozumiemy, że każdy z nas posiada wolną wolę i jest obdarzony inteligencją, każdy będzie mógł odpowiadać za siebie.

4. „Pamiętaj, że nie otrzymać tego czego się chce, to czasem wspaniały łut szczęścia”.

Ile razy nie spełniło się twoje marzenie? Ile razy nie udało się czegoś osiągnąć? A ile razy dzięki porażce uniknąłeś – całkiem nieświadomie – katastrofy? Nikt z nas nie wie, jak często nasze plany i marzenia mają destruktywny wpływ na istnienie. Nikt nie wie, jak często unikamy cierpienia wskutek zbiegu okoliczności, który uważamy niesłusznie za niefortunny.

5. „Ucz się zasad, abyś wiedział jak złamać je we właściwy sposób”.

Postępowanie zgodnie z zasadami czasami przeczy zdrowemu rozsądkowi. Mądry człowiek łamie przyjęte normy w taki sposób, by nikogo nie skrzywdzić i nie narazić się na gniew. Głupiec za każdym razem zostaje ukarany, gdyż nie chce mu się zastanowić nad swoimi działaniami.

6. „Nie pozwól, aby mała kłótnia, zraniła wielką przyjaźń”.

Ludzie często różnią się opiniami i przekonaniami. W wielu sprawach i przy wielu okazjach. Przyjaźń jest jedną z najważniejszych rzeczy w życiu dlatego nie wolno pozwolić, by sprzeczka o jakąś błahostkę zaprzepaściła lata przywiązania i zrozumienia.

7. „Kiedy uświadomisz sobie, że popełniłeś błąd, podejmij natychmiastowe kroki, aby go poprawić”.

Czasami się mylimy, czasami kogoś krzywdzimy. Nieważne czy jest to działanie świadome czy kompletnie przypadkowe. Jednak moment, w którym uświadomimy sobie swoją pomyłkę powinien być również momentem, w którym decydujemy się ją naprawić. Jeśli kogoś obrazisz – przeproś; jeśli kogoś skrzywdzisz – napraw szkodę. [I tak przy okazji: jeśli popełnisz błąd ortograficzny – dopilnuj, by następnym razem go nie powtórzyć].

8. „Spędź trochę czasu w samotności każdego dnia”.

Zostając sam na sam ze swoimi myślami znajdziesz ocean niewyczerpanej inspiracji. Zatop się na kilka chwil w ciszy, całkowicie oddzielony od innych ludzi, a usłyszysz pieśń swojego ducha. Ta pieśń nigdy nie ustaje, lecz w towarzystwie nie słyszymy jej. Wsłuchaj się zatem w siebie każdego dnia; chociaż przez chwilę. Z pewnością poznasz tajemnice, których istnienia nawet nie podejrzewałeś.

9. „Otwórz swoje ramiona na zmianę, lecz nie wypuszczaj swoich wartości”.

Człowiek ma to do siebie, że bardzo łatwo przyzwyczaja się do swoich nawyków i przekonań. Czasami aż za bardzo. Jeśli rozmawiasz z kimś o odmiennych poglądach i zaczynasz odczuwać niepokój lub gniew znaczy, że twój umysł jest zamknięty. Brakuje ci tolerancji. A przecież każdy ma prawo do własnej opinii. W otwartości umysłu jednak również tkwi pułapka. Jeśli zaczniesz przyjmować wszystko jak leci, zatracisz własne poczucie świadomości. Najlepiej przyjąć w tym wypadku drogę środka – akceptować innych i dopuszczać możliwość zmiany własnych przekonań oraz pilnować, żeby nie popaść w bezkrytyczne przyjmowanie cudzego światopoglądu.

10. „Pamiętaj, że cisza jest czasem najlepszą odpowiedzią”.

Kiedy uczeń zadaje pytanie mistrzowi, zawsze otrzymuje odpowiedź. Nawet jeśli jego uszy nie zarejestrują żadnego dźwięku, odpowiedź zawsze wisi w powietrzu. Otrzymanie odpowiedzi nie zawsze jest równoznaczne z jej przyjęciem. Dlatego powinniśmy uczyć się słuchać pozazmysłowo.

11. „Żyj dobrym, honorowym życiem. Kiedy się zestarzejesz i pomyślisz o nim, będziesz mógł cieszyć się nim po raz drugi”.

Wspomnienia sprawiają, że żyjemy podwójnie. Jeśli myśląc o przeszłości uśmiechasz się znaczy, że dobrze wykorzystałeś swój czas. Człowiek honoru nie musi wstydzić się swoich czynów. Kiedy nadejdzie czas opuszczenia tego świata nie będzie czuł żalu.

12. „Kochająca atmosfera w domu jest fundamentem twojego życia”.

Wielu ludzi zdaje się zapominać o prawdziwym znaczeniu rodziny. Koncentrują się na karierze, zdobywaniu bogactwa i sławy – bliskich pozostawiając samym sobie. Miłość ograniczają do kilku słów skreślonych pospiesznie na urodzinowej karcie z życzeniami. A przecież żaden sukces nie ma znaczenia, jeśli nie można go dzielić z kochającymi ludźmi. Żaden medal, dyplom czy premia świąteczna nie ogrzeją serca w chłodną zimową noc.

13. „W niezgodzie z ukochanymi osobami, zajmuj się tylko obecną sytuacją. Nie przywołuj przeszłości”.

Kłótnia dwojga bliskich sobie osób może przerodzić się w wojnę dorównującą siłą wymianie nuklearnych ciosów. Życie nie składa się z samych przyjemnych zdarzeń. Przywoływanie ich w chwili gniewu prowadzi do pogłębiania konfliktu, a w ostatecznym rezultacie do zachwiania równowagi miłości. Zamiast kłócić się, próbujcie przedyskutować pojawiające się problemy na bieżąco, przeszłość traktując tylko jako źródło doświadczeń pomagających podejmować właściwe decyzje.

14. „Dziel się swoją wiedzą. To sposób na osiągnięcie nieśmiertelności”.

Zapisać się w sercach ludzi można na dwa sposoby: traktując ich jak zło konieczne i krzywdząc bez namysłu lub dzieląc się z nimi najcenniejszymi zdobyczami swojego życia. Najcenniejszym skarbem jaki posiadamy są nasze doświadczenia i wypływająca z nich mądrość. Dzielmy się zatem tym skarbem – będziemy wówczas mnożyć bogactwo.

15. „Bądź łagodny dla Ziemi”.

Szacunek dla środowiska, w którym żyjemy nie jest tylko kaprysem grupki zapaleńców. Jest ważny, ponieważ kiedy odejdziemy nasze dzieci i wnuki będą musiały mieszkać w pozostawionych przez nas warunkach. Niszcząc Ziemię, niszczymy naszych potomków. Eksploatując ponad miarę okradamy następne pokolenia. Nie z bogactw naturalnych, ale z możliwości realizowania marzeń.

16. „Raz do roku idź w miejsce, gdzie nie byłeś nigdy wcześniej”.

Jest takie miejsce na Ziemi, w którym zawsze tkwi tajemnica. To miejsce, w którym jeszcze nie byłeś. Kiedy się w nim znajdziesz spostrzeżesz coś wspaniałego. Wierz mi bądź nie, ale za każdym razem znajdzie się coś nowego. A co to da? Sam musisz się dowiedzieć.

17. „Pamiętaj, że najlepszym związkiem pomiędzy ludźmi jest taki, w którym miłość dla siebie nawzajem przewyższa waszą potrzebę drugiej osoby”.

Szczęśliwa miłość nie polega na potrzebie posiadania kogoś, lecz na oddaniu komuś siebie. Kiedy kochasz, nie myślisz o własnych potrzebach i zachciankach – w centrum uwagi znajdują się potrzeby drugiej osoby. Jeśli natomiast ważniejsze dla ciebie są własne marzenia, zastanów się czy to aby na pewno miłość.

18. „Oceniaj swój sukces poprzez to, co musiałeś oddać, aby go osiągnąć”.

Realizując marzenia prawie zawsze musimy coś zainwestować. We wszechświecie nie osiągniemy niczego bez oddania czegoś w zamian. Każda bowiem nagroda ma swoją cenę. Zatem o jej prawdziwej wartości świadczy twoje poświęcenie. Przyjrzyj się darom, którymi dzielisz się z wszechświatem, a poznasz wartość swoich sukcesów.

Kochani ….. potraktujcie powyższy wpis jako krótki wstęp do dalszych rozważań. Warto bardziej szczegółowo zastanowić się nad każdym z tych punktów z osobna. Jako całość stanowią, oprócz Biblii, dodatkowy wspaniały drogowskaz dla współczesnego człowieka. W poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi czerpmy z dobrych rad innych ludzi. Wówczas pewne rzeczy okażą się o wiele łatwiejsze niż początkowo sądziliśmy.